Koniec końców
Tadeusz Bradecki, znany i ceniony reżyser, aktor, pisarz, dyrektor teatrów (między innymi świetna, a nie dość wysoko ceniona dyrekcja w Starym Teatrze 1990–1996), w latach 2001– 2020 regularnie publikował w miesięczniku „Dialog” krótkie teksty z przyzwyczajenia nazywane felietonami, choć w istocie były to krótkie eseje na tematy literackie i okołoteatralne. W czasie pandemii, odcięty jak wielu innych od możliwości pracy praktycznej, przejrzał ten zbiór ponad stu siedemdziesięciu tekstów i – jak sam opowiada we wstępnie do Końca końców – zdał sobie sprawę, że „zaskakująco wiele spośród nich obraca się wokół powracającej problematyki narracyjnych technik w teatrze i w literaturze”. Po namyśle postanowił więc ułożyć ze zmienionych i przekomponowanych esejów „Dialogowych” spójną książkę poświęconą, zgodnie z autorską samodefinicją, „refleksji nad człowieczą pasją opowiadania i przedstawiania”.
Samodefinicje autorskie bywają niekiedy przesadzone, ale częściej okazują się zbyt skromne. Tak jest i w tym przypadku. „refleksja nad człowieczą pasją opowiadania i przedstawiania”, którą rozwija Tadeusz Bradecki w książce o apokaliptycznym tytule, to prawdziwy labirynt zbudowany z lektur, myśli i sądów erudyty, pasjonata i artysty, który usiłuje wbrew dominującej atmosferze kresu i wyczerpania przekonać innych i siebie, do wartości kultury jako trudu budowania z poszanowaniem i miłością dla ciągłości, pamięci, żywej rozmowy z odległymi i bliższymi poprzednikami. Czytając Cervantesa, Szekspira, Tassa, Potockiego, ale i Rorty’ego, czy Vattimo, Bradecki tworzy fascynujący tom z cyklu „przygód człowieka myślącego”, rozwijanego przez kolejne pokolenia, wbrew wojnom i dyktaturom ciemniaków. Pasjonująca lektura, która sprawi rozkosz wszystkim melancholicznym wykształciuchom.